Nazywam się Iwona, a Ty znajdujesz się na radosnej stronce o podróżowaniu. 60 krajów, 6 kontynentów, 3 podbródki – czyli dużo rodzinnych przygód, uśmiechu, sporo przydatnych wskazówek i absolutnie niepoważnego humoru 🙂
Bangkok
Bangkok
Ja to w ogóle w tej Tajlandii jak na podróżnika jestem strasznie późno, mam wrażenie że wszyscy już byli xD co ciekawe, mój dziadek był w Tajlandii i Chinach w latach 90-tych i mam z tej jego wyprawy cały album fenomenalnych zdjęć. Dzięki temu mogłam trochę iść jego śladem, może poza spektakularną ilością wypitego alkoholu 😃 Dziadek miał taką głowę do wódeczki, że klękajcie monopolowe.

Nocleg
Ale do rzeczy, w Bangkoku spaliśmy sobie w okolicach Parku Lumpini, i polecam tą okolicę na nocleg. Po parku chodzą sobie olbrzymie warany, naprawdę takie półtorametrowe, forfiter, ale jak coś nie wchodzą do hotelu, bo nie mają kluczy.

Transport
Po Bangkoku często jeździliśmy metrem, ale ponieważ jego rozkład jest dosyć nietrafiony pod kątem niektórych atrakcji, polecam także Uberka albo Tuk-tuki, to prawdziwa przygoda 😀 Aby dostać się do świątyni Wat Arun, polecam także wypróbować prom – kosztuje grosze, a miło tak się przepłynąć po rzece, choć kilka minut.

Atrakcje
Z parku Lumpini można przejść kładką Green Bridge (zielony most, nie widziałam tam zielonego tylko betonowy, ale może to mój daltonizm) do drugiego parku Benchakitti. Tam czekają na Was nowoczesne, pięknie zaprojektowane kładki spacerowe, z widokiem na drapacze chmur, no naprawdę jest to cudo i chyba moje ulubione miejsce w Bangkoku na spacer. Jest też mało turystów 🙂
Poza tym zwiedzaliśmy takie standardowe atrakcje, jak świątynie – Leżącego Buddy, który ma 46 metrów i ma strasznie ciasny domek, albo Szmaragdowego Buddy, któremu trzy razy w roku zmieniane są ubranka 😃 No i Wat Arun, czyli Świątynię Świtu, ale byliśmy tam o Zachodzie, bo lubimy robić wszystko na przekór (życie na krawędzi).
Świątynie Bangkoku zrobiły na mnie ogromne wrażenie, są piękne i błyszczą się jak miliony monet, jedne z najpiękniejszych jakie widziałam, do tego jest tam tyle polaków, że prawie że masz audio przewodnik, tylko nie wiedzieć czemu wgrane jest samo narzekanie 😃 „O Jezu jak gorąco” „Czemu to kadzidło nie pachnie” „To najmniejszy Budda i najbardziej zatłoczona świątynia” „Każą buty zdejmować a ławeczki nie ma”. Ciekawa jestem, czy inne narody też tak zrzędzą, tylko ich po prostu nie rozumiem xD
Galeria
Podsumowanie
W każdym razie, Bangkok mnie jakoś w sobie nie rozkochał, nie poczułam w ogóle klimatu tego miasta, a trochę po centrum pobłądziliśmy i to w różnej porze. Nie wiem, może miejsce w moim sercu na ulubione azjatyckie miasto zajął już Seul, który mimo, że właśnie nie ma tak spektakularnych zabytków, to jest wyjątkowy i czułam się tam jak w domu? Nie potrafię tego nawet nazwać, ale czasami czujesz jakieś miasto, a czasami nie (i nie, nie chodzi mi o zapach, bo wiadomo że Kraków trąci mokrym gołębiem, tylko właśnie o to, co czujemy w sercu).
A Wy macie jakieś takie miasto gdzieś na świecie, które otula Was jak koc, w którym czujecie się jak w drugim, odległym domu?