Seul – moje ukochane miasto

Seul – moje ukochane miasto

Seul, stolica Korei Południowej, jedno z najczęściej odwiedzanych miast na świecie, liczy sobie 9,5 miliona mieszkańców. Jest tam co robić, my spędziliśmy w Seulu w sumie ok 6 dni, a nadal czuję, że nie widziałam wszystkiego. Energetyczny i nowoczesny charakter miasta, a do tego przemili mieszkańcy, sprawili że to miasto na zawsze znalazło miejsce w moim sercu.

Iwona Marczak

Nazywam się Iwona, a Ty znajdujesz się na radosnej stronce o podróżowaniu. 60 krajów, 6 kontynentów, 3 podbródki – czyli dużo rodzinnych przygód, uśmiechu, sporo przydatnych wskazówek i absolutnie niepoważnego humoru 🙂

Nocleg

Spaliśmy w hotelu Seoul N Hotel Dongdaemun, gdzie płaciliśmy za 2 noce 325 zł za dwie osoby, już ze śniadaniami. Baza noclegowa w Seulu jest olbrzymia, a przy tym noclegi nie są bardzo drogie. Jeśli chodzi o jedzenie, polecam Gwangjang Market – znajdziecie tam sporo dziwnego, ale też sporo po prostu dobrego jedzenia w niskich cenach.

Transport

W Seulu koniecznie musicie kupić kartę T-money, dzięki której zapłacicie za każdy przejazd. My ją kupiliśmy już na lotnisku, bo to taka karta którą zbliżacie w autobusie i płacicie nią za przejazd. My kupiliśmy jedną, i w autobusie nie było problemu (mówiliśmy kierowcy że za dwie osoby, on tam coś wbijał) ale z metrem był problem, kupowaliśmy dodatkowo w maszynie bilet bo na bramkach nas nie puszczało. Uwaga, trzeba mieć gotówkę, żeby doładować kartę – doładujecie ją w sklepach typu 7/11 lub nicetoCU.

T-money działa też na Czedżu.

Lotnisko Incheon jest bardzo oddalone od centrum, Najtańsza opcja to all stop train, i polecam Wam bo autobus jedzie niby trochę krócej, ale jest bardzo drogi (50 zł) a all stop train tylko jakoś 12 zł, i jedzie się dosyć komfortowo.

Atrakcje

Seul ma wiele do zaoferowania, ale wszyscy zaczynają od największej atrakcji :
  • Pałacu Gyeongbokgung. Skłamałabym, jakbym powiedziała, że pamiętam tą nazwę XD
A to pawilon księżniczki i piękne zielone tereny pałacowe.
Pałac jest tak naprawdę odbudowany stosunkowo niedawno, bo w swojej 600 letniej historii był aż dwukrotnie zniszczony przez Japończyków. Obecnie prezentuje się pięknie, szczególnie że Koreańczycy zwiedzają go w tradycyjnych strojach, Hanbokach, co tylko dodaje temu miejscu magii. Uroczo wyglądają te rodziny, gdzie nawet tatowie są przebrani ❤ Zastanawiałam się, co bym musiała mojemu tacie dać, żeby się zgodził na takie przebranie, pewnie tramwaj 😃
Pałac jest na bardzo rozległym terenie, więc czeka was sporo spacerowania, do tego niektóre komnaty można zwiedzić w środku, oczywiście bez butów. Wiele świątyń, pałaców w Japonii i Korei zwiedza się bez butów, w pantoflach.
Dodatkowo stawy ozdabiają czaple, a nad monumentalnymi budowlami górują szczyty parku narodowego Bukhasan. Całość zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie – podobało mi się bardziej, niż myślałam ❤
  • Wioska Bukchon Hanok – to z kolei miejsce często polecane w przewodnikach, jako warte odwiedzenia w Seulu.

W praktyce miejsce to jest rzeczywiście przyjemne, ale dosyć turystyczne. Warto się przespacerować trochę dalej, i trafić do lokalnej kawiarni, bo widoki ze wzgórza, na którym rozpościera się ta część Seulu, są bardzo malownicze. Ja polecam jeszcze inną wioskę z Hanokami, znajdziecie o niej informację poniżej.

Kawa, lokalne pamiątki i nic więcej nie potrzeba do szczęścia!

 

  • Miejsce mało znane, a bardzo fajne – Ihwa Mural Village, to część Seulu bogata w murale.
Wypiłam tam najlepszą kawę w życiu, trochę dlatego, że musieliśmy się schować przed deszczem. Tak, jak odstatnie ofiary losu, w porze monsunowej w Korei nie wzięliśmy ze sobą kurtek przeciwdeszczowych idąc zwiedzać xD Jak po wypiciu kawy wyszliśmy dalej zwiedzać, to znowu nas dorwała burza. Siedzieliśmy jak ostatnie niedojdy, na schodkach, czekając aż przejdzie, gdy podeszła do nas pani ok 60, przysięgam koreańska wersja mojej mamusi xD i gestykulując mówiła coś w swoim języku. Pokazywała na parasol, więc pokręciłam głową gestykulując, że niestety nie mamy tego cudu techniki. Pokazała na schody, po czym zniknęła schodząc po nich w dół. Po jakiś 5 minutach wróciła, niosąc dodatkowe dwa parasole. Wręczyła nam je, nie chciała pieniędzy. Wyobrażacie sobie to? W życiu nie spotkałam się z tak miłymi i pomocnymi ludźmi, jak w Korei. To jest nieporównywalne z niczym innym, byliśmy oniemiali ❤
Artystyczna dzielnica murali, która prowadzi do parku i murów miejskich.
  • Już z parasolkami zwiedziliśmy jeszcze park Naksan.

To park, z którego widać panoramę Seulu, do tego jeszcze góry Bukhasan, i mur otaczający miasto. Jest też taras widokowy, którego naszukaliśmy się jak nie wiem, w końcu jak go wyszukaliśmy to zaczęło lać, więc położyliśmy się tam na betonie i zasnęliśmy. Tak, taki to był poziom zmęczenia, że człowiek zamieniał się w żula – spał na betonie, z upału nie pachniał najpiękniej i żebrał o parasolki 😃

Mury miejskie, a zprawej widać szczyty gór Bukhasan.

 

  • Świątynia Jogyesa, która zrobiła na mnie piorunujące wrażenie.
Rany, co to jest za świątynia. Spacerujesz przez to ruchliwe, tętniące życiem, troszkę śmierdzące (sorki, Seul) miasto, i nagle przechodzisz przez bramę.. i tak jakby ktoś zasłonił zasłoną całą resztę. Hałas głuchnie, światła gasną i zostaje tylko ta promieniejąca blaskiem świątynia, i Ty. Dziesiątki kwiatów lotosu obracają swoje pełne płatków głowy, wydzielając słodki zapach. W świątyni nieliczni wierni, którzy w ciszy modlą się do Buddy, siedząc na ciepłych świątynnych deskach.
Jest cicho, ale setki kolorów krzyczą wieloma głosami do moich oczu. Czuję jak serce bije szybko mówiąc, że to najpiękniejsze co widziałam tej podróży – każda podróż ma taki jeden moment, które wybiera serce. Nie chcę jeszcze wyciągać aparatu, cieszę się tym, że mogę tutaj być i chłonąć to wszystko, że zaszczycił mnie ten moment, że życie daje mi takie wspaniałe prezenty.
Wyobraźcie sobie jeszcze zapach tysięcy kwiatów i ciszę, która sprawia że krople spadające z dachów dzwonią w uszach.
No dobra a potem wyciągnęłam ten aparat i statyw, no bo w końcu jakoś chcę się z Wami tym podzielić po wyjeździe 😃 Tymczasem Kuba przysypiał na krawężniku, bo to już 16 świątynia tego wyjazdu i 564 ujęcie. Także zapraszam do galerii, oglądacie ją dzięki cierpliwości i akceptacji jednej osoby, i pasji do fotografowania drugiej ❤
  • Eunpyeong Hanok Village, wioska tradycyjnych koreańskich domów, Hanoków, położona pod szczytami gór Bukhasan.
To był dzień moich urodzin. Spędziliśmy go na spacerze po parku narodowym Bukhasan (pozdrawiali nas co chwila Koreańczycy, życząc pięknego dnia w Korei) na obiedzie w uroczej przeszklonej knajpce z widokiem na las i bawiące się kotki, gdzie zjedliśmy Bibimbap (gdzie z kolei właścicielka, po usłyszeniu że to moje urodziny, przyleciała z darmowymi ciastkami). Na sam koniec dnia bardzo chciałam zobaczyć wioskę, którą znalazłam śledząc google maps (a Kuba się zgodził, bo zgadza się na wszystko w moje urodziny. Poza urodzinami raczej też się zgadza xD). Niestety autobusem dojechaliśmy tam dopiero pod wieczór, bo chociaż nie jest to daleko, to autobusy w Seulu jeżdżą raczej wolno (ale też są sympatyczne, leci k-pop i jest wifi, więc jakoś zlatuje).
Wioska Eunpyeong Hanok to powiew nowoczesności w przebraniu tradycji.
Sama wioska zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Powstała w 2014 roku, więc zupełnie niedawno, na wzór dawnych wiosek mieszkalnych. Majestatyczne szczyty gór piętrzą się nad łukowatymi dachami, tworząc wspólnie wrażenie spokoju i ponadczasowości. A potem w tradycyjnym garażu stoi najnowszy model Hyundai, a w tradycyjnym budynku obok mamy koreańską żabkę, czyli sklep nice toCU 😀 świetne jest to połączenie, i mogłabym mieszkać w takim miejscu bez problemu. Do tego obok znajduje się świątynia, otoczona lasem, pełna kolorowych lampionów i migotliwych światełek, w której można spędzić noc.
  • Pałac Deoksugung – kolejny pałac, który odwiedziliśmy, bardzo podobny w architekturze i układzie do tego największego.

Jeśli macie czas i siłę, można zwiedzić wszystkie pałace Seulu, ale ja polecam wyszukać atrakcje nieco mniej znane i może trochę inne, odkryć zakamarki miasta i uliczne targowiska z jedzeniem, naprawdę poczuć i pokochać to miasto za jego tożsamość.

  • N Seoul Tower – wieża w parku, która ma aż 239 metrów wysokości.

Szczerze, nie weszliśmy na tą wieżę, bo żal nam było pieniędzy, wstęp jest dosyć drogi, ALE spod wieży już jest naprawdę przepiękny widok na miasto! Więc jeśli takie wieże to nie jest Wasza ulubiona atrakcja, to już z poziomu parku rozciąga się wspaniała panorama Seulu. Dodatkowo trasę w dół można sobie urozmaicić i zrobić sobie trekking, my tak wybraliśmy i całkiem przyjemnie się spacerowało.

Galeria

Podsumowanie

Zakochałam się w Korei i w Seulu, chociaż nie mogę powiedzieć że jest tam „pięknie”. Tam jest po prostu miło xD jeśli „miło” w podróży jest dla Was ważne, to w Korei poczujecie się najmilej.

Wyspa Czedżu – wszystko, co musisz wiedzieć
Fushimi Inari-Taisha
AzjaKorea Południowa

Najnowsze artykuły:

Najciekawsze

Najciekawsze